Skip to content Skip to footer

Nowy Jeep Compass 4xe i Jeep Wrangler 4xe: Belzebub w uszance

Nie mają ostatnio diabły lekkiego życia. Najpierw temperaturę w piekle obniżył Ford elektryzując F150. Dzieło zamrażania dokończył Stellantis montując pod maskę kultowego Wranglera dwa silniki elektryczne i baterię akumulatorów. Takie czasy – konstatują elektryzację terenowego twardziela przedstawiciele Jeepa. Nic się nie stało kochani, nic się nie stało – dodają…,



Compass i Wrangler 4xe to pierwsze nowości Jeepa po fuzji z PSA. Dlatego, musiało być epicko. No i było. Przynajmniej, jeśli chodzi o Wranglera. Ale, zacznijmy od mniej spektakularnej choć wcale nie mniej ważnej premiery: Jeepa Compassa. Kompaktowy SUV Jeepa nie jest tak kultowy. Ale jest bardzo ważny. Być może nawet, najważniejszy dla przyszłości marki. Kompaktowe SUV-y stały się lokomotywami sprzedaży. Po raz pierwszy w historii wolumen ich sprzedaż przewyższył liczbę tradycyjnych kompaktów! Ergo, warto w segment inwestować. I Jeep a w zasadzie Stellantis to zrobił. Co nowego w wyglądzie i pod maską Compassa?



Po pierwsze, wygląd. Zmiany, choć tak naprawdę kosmetyczne widać aż nadto. Nowy jest kształt osłony z przodu auta, nowe jej wypełnienie i zderzak, ale też w pełni LED-owe lampy. Także te z tyłu. Do gamy silnikowej doszedł nowy, 1.3 litra z Bielska Białej którego może wspierać hybryda Plug-In z motorem elektrycznym o mocy 60 KM. Dodam, że wersje hybrydowe są w gamie modelowej najmocniejsze.



Wnętrze auta zaprojektowano praktycznie od nowa. Nowy jest kształt deski, kierownica, boczki drzwi, zegary, wyświetlacz i oczywiście infotainment. Zarówno interfejs jak i sam system nie maja nic wspólnego z poprzednikiem. Te zmiany poprawiły w sposób kapitalny ergonomię. Poza tym, auto dzięki nowym systemom wsparcia kierowcy awansowało na II poziom autonomii.



A Wrangler? No cóż, Jeep to Jeep, ale…  Jedyna stała w tych czasach jest zmienność. Dlatego, ten Jeep też się zmienia. Signum temporis to wsparcie elektryczne legendarnego offroadera. Pod maską 380 KM i 637 Nm., ale cześć z tego (145 KM) produkuje motor elektryczny. A w zasadzie, jeden z dwóch. Pierwszy z nich, bliżej silnika pełni role prądorozrusznika. Typowo napędowy, jest ten drugi. Wspiera go bateria litowo jonowych akumulatorów o pojemności 17 kWh, co według producenta wystarczy na około 45 km jazdy na bateryjce. Oczywiście cały układ elektryczny jest tak zabezpieczony, że Wrangler 4xe ma identyczną głębokość brodzenia, jak jego wersja termiczna. W terenie Wrangler 4xe jest równie bezkompromisowy jak kuzyni bez wsparcia hybrydowego. Powiem więcej, na prądzie auto w terenie spisuje się nawet nieco lepiej niż na benzynie. A wszytko to dzięki momentowi obrotowemu dostępnemu już od rozruchu auta. Nowy, zelektryzowany Wrangler jest też jakby bardziej miejski. I to nie tylko w mniejszej emisji kwestia. Także w związku z ekonomiką. Elektryka w sposób kapitalny obniża zużycie paliwa.



Oba auta wjechały już do salonów. Cena Compassa to od 99,5 do 156 tys. za wersje 130 konną lub od 202,5 tys. do 209,5tys. za wersję 180 konną. Wrangler kosztuje od 303,5 tys. do 310,4 tys. złotych.

Show CommentsClose Comments

Leave a comment

0.0/5