Skip to content Skip to footer

Volkswagen California T6.1 Beach 2,0 TDI 204 KM 4Motion: California mon amour…

Volkswagen Transporter to najdłużej produkowany pojazd dostawczy. Od zarania służył do pracy i rekreacji. Z tym, że drugie powołanie Bulika odkryli Amerykanie. Kalifornijska plaża, deski surfingowe i… kolorowy do bólu Volkswagen T1. Pierwsze mini kampery powstawały w garażach surferów. Ale w Volkswagenie też wkrótce dostrzegli niewykorzystany potencjał. I… wykorzystali!



Stosunkowo niedawno testowaliśmy kampera ze Stuttgartu. Dziś na tapecie największy rywal Marco Polo, czyli Volkswagen California. I już po otwarciu przesuwnych drzwi widać, że California Beach wbrew przydomkowi to nie tylko kamper. Jasne, jego zadanie to zapewnić w miarę komfortowe miejsce do spania czterem osobom. Ale, samochód można wykorzystywać na co dzień. Rywal ze Stuttgartu był typowym kamperem. Projektując go inżynierowie Mercedesa myśleli o jak najwyższym komforcie wypoczynku na małej przestrzeni. W przypadku Californii jest nieco inaczej. Auto zapewni minimum wygody, ale też uniwersalność. Innymi słowy, w weekend na krótki wypad na plaże albo do lasu. W tygodniu, w miarę normalne warunki do jazdy dla pięciu osób. I tu pierwsza ważna uwaga. California ma pięć miejsc siedzących. Ale, tylko cztery miejsca do spania.



Słów kilka o wnętrzu pojazdu. Przede wszystkim, to dwa rzędy foteli, które jak wspominałem dają komfortowe miejsce podróży pięciu osobom. Drugi rząd foteli, to także kanapa do spania. Trzeba ją tylko rozłożyć. Z tym, że w odróżnieniu do Mercedesa, w Volkswagenie odbywa się to manualnie. Nie jest wprawdzie trudnie, ale dość żmudne. Elementem legowiska obok foteli jest mata, którą po rozłożeniu je przykrywamy. Mata podróżuje w bagażniku (780 litrów pojemności) ale na co dzień możemy zostawić ją w garażu. Tak, jak i inne elementy wyposażenia kampera. Wtedy, bagażnik jest w pełni użytkowy. I tu leży zasadnicza różnica pomiędzy wczasowym Mercedesem a Volkswagenem.



Druga sypialnia to składany „namiot” na dachu. I tak jak w przypadku kanapy w kokpicie, jej przygotowanie odbywa się manualnie. Nie jest wprawdzie skomplikowane czy żmudne, ale u konkurencji wystarczy przytrzymać odpowiednią ikonkę na wyświetlaczu. Pozostałe wczasowe gadżety, czyli kuchenka i miejsce do przygotowywania posiłków mieszczą się pod oknem z lewej strony kokpitu. Kuchenka, to tak naprawdę jeden palnik do tego niezbyt szczęśliwie umieszczony tuż przy fotelach. Konkurent jest bardziej „na bogato”, bo kuchenka ma aż dwa palniki do tego chłodziarkę i zlew. Krótko mówiąc, uniwersalność VW Californii jest w tym przypadku, paradoksalnie zaletą i wadą.



Kolejnym ważnym elementem wczasowym jest osłona przeciwsłoneczna/przeciwdeszczowa wzdłuż prawego boku auta. Jej rozkładanie jest banalne. Wystarczy korbka wsunięta w otwór i kilkanaście obrotów. I już mamy pod czym wysączyć drinka z palemką. Przy okazji, przednie podpory markizy są jej integralnym elementem. W przypadku konkurencji, musimy ich poszukać i poskładać, gdyż podróżują oddzielnie w bagażniku.



Gotowy do jazdy z 4-osobowa obsadą VW California Beach wazy ponad 2 tony. Z pełną obsadą, nawet ponad 3! Pod maską więc byle „cienias” pracować nie może. Kampera napędza motor 2,0 TDI o trzech wariantach mocy. Do testu otrzymaliśmy ten najmocniejszy: 204 KM (3800 obrotów) i 450Nm., dostępnych w zakresie 1400-2400 obrotów. Napęd na obie osie – 4Motion przenosiła 7 przełożeniowa skrzynia DSG. I pomimo sporej masy kamper ma niezły temperament. Niespełna 11 sekund do 100 km/h i prawie 200 km/h maksymalnie to co najmniej wystarczające parametry.



Na spalanie też narzekać nie można. W redakcyjnym teście pojazd pobierał około 10 litrów w cyklu miejskim, 7,5 w trasie a średnia z ponad 1000 kilometrów wyniosła 8,3 litra. Dobrze, a nawet bardzo dobrze.



Nie mam też zastrzeżeń do prowadzenia auta. Dynamiczny silnik, napęd na obie osie z blokadą dyferencjału i zawieszenie (DCC), które nazwałbym wręcz komfortowym bardzo ułatwiają podróżowanie Californią. Do tego jest cały zestaw elektronicznych gadżetów dbających o bezpieczeństwo i niezły infotainment w części sterowany manualnie. Auto ma tez wydajny system wentylacji i ogrzewanie postojowe. To bardzo przydatny gadżet, szczególnie w chłodne i wilgotne dni.



California Beach w odróżnieniu od Grand Californii to bardziej uboga odmiana kampera. Nie ma prysznica, lodówki, dodatkowych szafek. Zapewnia dach nad głową, skromną kuchenkę i całkiem wygodną przestrzeń do spania. Że niewiele? Czasem mniej znaczy więcej. Niestety, nie można tego powiedzieć o cenie. Wprawdzie podstawowy model ze 150 konny dieslem to wydatek rzędu 150 tys. złotych, ale wersje z mocniejszym motorem i 4Motion potrafią kosztować sporo ponad 300 tys. złotych. Dorównują cenie Mercedesowi jednak nie oferują tylu udogodnień co w Marco Polo. I tu rodzi się pytanie, czy uniwersalność jest warta tyle, co komfort? Odpowiedzcie sobie państwo sami…,



 Wady:

cena

kłopotliwe rozkładanie „sypialni”

Zalety:

silnik

praktyczne wnętrze

zawieszenie

Podstawowe dane techniczne:

Długość: 4979 mm

Szerokość: 1904 mm

Wysokość: 1990 mm

Rozstaw osi: 2200 mm

Pojemność bagażnika: 780 l

Parametry silników i układu przeniesienie napędu:

Napęd: AWD

Silnik: 1968 cm3 turbodiesel

Skrzynia biegów: automatyczna

Maksymalna moc: 204 KM/3800 obrotów

Maksymalny moment obrotowy: 450 Nm./1400-2400 obrotów

Osiągi:

Prędkość maksymalna: 196 km/h

przyspieszanie 0-100 km/h: 10,8

Zużycie paliwa teście (m/tr/śr): 10,0/7,5/8,3

Zbiornik paliwa: 80 l

Cena: od 150 tys. złotych

Show CommentsClose Comments

Leave a comment

0.0/5