Skip to content Skip to footer

Suzuki Swift Sport Hybrid 1,4 SVHS 129 KM 6M/T: Tylko koni żal…

Konkretnie, 11 koni. Mechanicznych. Tych, których nowemu Swiftowi ubyło. Ale, zacznijmy od początku. W gamie Suzuki, Swift to prawdziwy evergreen. Pierwsze egzemplarze małego miejskiego auta trafiły do salonów w 1983 roku. W tym też roku zadebiutował wzmocniony Swift oznaczony symbolami GTi/GXi. Auto było protoplastą obecnego Swifta Sport. 101 KM które drzemały pod niezbyt imponujących rozmiarów maską robiły wrażenie na początku lat 80. Swift Sport jaki znamy, pojawił się wraz z IV generacją.



Dziś w salonach Suzuki bryluje VI generacja samochodu. Auto ma oczywiście wersję Sport. W latach 2017-2019 pod maską pracował dziarsko motor 1,4 BoosterJet o mocy 140 KM. Niestety, nie spełniał coraz bardziej rygorystycznych norm emisji i w 2020 zastąpiła go nowa generacja motoru 1,4. Tym razem, zgodnie z duchem czasu silnik został zelektryfikowany poprzez dołożenie 48 woltowej instalacji i układu SVHS, czyli miękkiej hybrydy. Czy nam się to podoba? Owszem, ale nie! 140 konny silnik został zastąpiony przez 129 konny.



Oczywiście Swift Sport, to nie tylko mocniejszy motor. To także kilka smaczków stylistycznych. Z boku auta w oczy rzucają się nakładki na progi z udanej imitacji karbonu. Zdecydowanie ładniejsze i oczywiście większe są koła i crème de la crème, czyli dwie rury wydechowe w przestylizowanym na dyfuzor zderzaku. Czy dwie sporych gabarytów rury są potrzebne? Nie wiem. Nie będę o to kruszył kopii. Ale jak to wygląda!



Wnętrze też nieco inne jak w standardowym Swifcie. Jest kilka sportowych odniesień. Głębokie, omalże kubełkowe fotele z czerwonymi stebnowaniami, takie same stebnówki na mieszku lewarka skrzyni manualnej i kierownicy. No i odgłos pracy silnika. Wprawdzie już nie tak fajny jak w starym BoosterJecie, ale zawsze coś!



Tylna kanapa i bagażnik bez zmian. Z tym, że akurat do kanapy nie było się o co przyczepić. Dobrze wyprofilowane siedzisko, oparcie pod odpowiednik kątem, niezłe materiały. A ‘propos materiały. Deska i podszybie a także wykończenie drzwi wykonano z twardego plastiku. Ale, do jego jakości absolutnie nie można się przyczepić. Tak, jak i do jakości montażu.



To, co przed oczyma kierowcy z lekka trąci myszką. No cóż, auto ma „swoje lata”. Ale, na pewno nie ma problemu z ergonomią. I z obsługą infotainmentu. Nie należy do najnowszych, ale został odmłodzony i działa lepiej niż poprawnie. Bagażnik, raczej symboliczny. 265 litrów w aucie gotowym do jazdy to nie za wiele. Z tym, że Swift do dalekich wypraw z rodzinką nie służy. Na zakupy, nawet te przedweekendowe wystarczy. A jak potrzeba więcej, to po położeniu oparcia kanapy mamy do dyspozycji bez mała 950 litrów. Czyli, wystarczy.



Pod maską bez wyboru. Motor 1,4 wsparty miękką hybrydą SVHS i 48 woltowa instalacja elektryczna. Tym razem nad zasadą działania nie będę się rozwodził. Zainteresowanych odsyłam do testów „zwykłego” Swifta. Zatem, ad rem. Motor gwarantuje moc na poziomie 129 KM przy 5500 obrotach i 230 Nm. uzyskiwane od 2000 obrotów. W porównaniu z poprzednikiem, moc jest mniejsza o 11 KM, za to moment nieco wyższy. Efekt to 220 km/h (10 km/h więcej niż u poprzenika) za to o sekundę gorsze przyspieszenie: 9,1/100 km/h. Dlatego, nie tylko w mojej opinii, poprzednik był bardziej żwawy i chętny do jazdy. I nie są to tylko moje odczucia. Mikrohybryda obniżyła za to spalanie. Nie to, żeby poprzednik popijał jak smok, ale naprawdę jest lepiej. W mieście, według danych producenta auto potrzebuje 5,0 na 100 km. W naszym teście, było to około 5,6 litra. Ale, poprzednik zaciągał około 7 litrów. W trasie zamknęliśmy się w 5,4 litrach (producent sugeruje 4,0) a średnia z testu oscylowała wokół 5,2 litra. Nie, nie mamy się do czego przyczepić…



Swift Sport potrafi dać prawdziwą przyjemność z jazdy. Wprawdzie instalacja elektryczna dodała małemu Japończykowi kilogramów, ale przy okazji obniżyła środek ciężkości. Dzięki temu, pojazd jest lepiej wyważony i absolutnie neutralny. Co czuć podczas szybkiego pokonywania zakrętów. Zawieszenie nie jest szczytem technicznego wyrafinowania: z przodu McPherson z tyłu belka skrętna, ale w Swifcie Sport działa.  Nie jest ani specjalnie sztywne, ani zbyt gumowe. W mojej opinii, zapewniając optymalne czucie drogi. Pomimo 17-calowych felg. Powiem tak: nie były zbyt duże. Więcej, sprawdziły się idealnie. Do tego jak wyglądały…

129 to mniej niż 140. Bałem się, że Suzuki zepsuje auto. Byłem w tzw. mylnym błędzie! dodając układ hybrydowy do BoosterJeta nie popsuli frajdy z jazdy. Podróż Suzuki Swift Sport Hybrid daje spora dawkę przyjemności.  Pozbądźcie się jednak wszelkiej nadziei. To fajne, zwinne i sprytne auto, ale na pewno nie hot hatch…

 

Wady:

nieco „antyczna” deska

mikrobagażnik

gorsze przyspiesznie

Zalety:

oszczędny i dynamiczny układ napędowy

niezbyt nowy za to dobrze działający interfejs

trakcja

Podstawowe dane techniczne:

Długość: 3890 mm

Szerokość: 1735 mm

Wysokość: 1495 mm

Rozstaw osi: 2450 mm

Pojemność bagażnika: 265/947 l

Parametry silników i układu przeniesienie napędu:

Napęd: przedni

Silnik: 1373 cm3 benzynowy z układem mikrohybrydowym

Skrzynia biegów: manualna

Maksymalna moc: 129 KM/5500 obrotów

Maksymalny moment obrotowy: 235Nm./2000 obrotów

Osiągi:

Prędkość maksymalna: 220 km/h

przyspieszanie 0-100 km/h: 9,1

Deklarowane zużycie paliwa: 5,0/4,0/4,0 l

Zużycie paliwa teście (m/tr/śr): 5,6/5,4/5,2

Zbiornik paliwa: 37 l

Cena: 96,9 tys. złotych

Show CommentsClose Comments

Leave a comment

0.0/5