AutoMoto 11 sierpnia 2022
Losy Seata Ibizy są w pewnym stopniu egzemplifikacją historii Seata. Najpierw była rewelacyjna I generacja, którą pomagał współtworzyć zespół inżynierów Porsche. II generacja debiutowała dwa lata po całkowitym przejęciu Seata przez VW. Auto obficie zaczerpnęło z technologii VW. Było technicznie niezłe za to stylistycznie nudne jak Volkswagen Polo. Potem przyszły lata chude. Wprawdzie Seat został oficjalnie przyjęty do rodziny Volkswagena, ale stery w centrum stylistycznym przejęli ludzie zbyt związanie z firmą – matką. Efekt to dwie kolejne generacje auta, które naprawdę trudno był połączyć z motto firmy, które brzmiało auto emocion…
Przez kilka lat VW nie bardzo wiedział co zrobić z Seatem. A to także oznacza, że nikt nie miał pomysłu na Ibizę. Wszak w VAG były dwa niezłe auta segmentu B: Skoda Fabia i Volkswagen Polo. Ibiza była ich ubogą krewną. Do czasu, kiedy za sterami biura projektowego w Martorell zasiadł Alejandro Mesonero – Romanos. Spod jego ręki wyszedł naprawdę ładny Leon. I V generacja Ibizy! Tak, tym razem Ibiza jest naprawdę emocion. Dlaczego na redakcyjnej tapecie zajmujemy się autem, które powstało 5 lat temu? Powód jest prosty! W ubiegłym roku Seat Ibiza przeszedł lifting. Zgodnie z linią koncernową, niewiele zmian da się zauważyć. Z oferty zniknęły reflektory halogenowe. Od teraz są tylko te LED-owe. Inny jest też krój liter a na klapie bagażnika pojawił się napis Ibiza. I… to by było na tyle. Z drugiej strony nie jestem jakoś specjalnie rozczarowany. Auto nie zdążyło się opatrzeć czy wręcz zestarzeć. Linia nakreślona ręką Mesonero – Romanosa nadal nie straciła na atrakcyjności.
Zmiany, które najbardziej rzucają się w oczy to kokpit auta. Tu, nowe jest naprawdę nowe! Deska, panel środkowy i wreszcie system inforozrywki. I o ile deska i panel są mim zdaniem na tak, o tyle infotainment nie do końca. Jest to bowiem ten sam, który VAG implementuje do wszystkich Volkswagenów, Seatów i Skód. I ten właśnie kilkakrotnie krytykowałem. Jest w mojej opinii nieczytelny, skomplikowany i mało intuicyjny. Na szczęście w Ibizie to i owo (czyli klimatyzację) obsługujemy za pomocą fizycznych przycisków i pokręteł. Część sterowania udało się też przerzucić na kierownicę.
Negatywnie zaskoczył mnie brak pełniej obsługi Apple Car Play za pośrednictwem bluetooth. Owszem, auto ogarnia strumieniowanie muzyki i oczywiście obsługę telefonu, ale Google Maps już nie. To, tylko i wyłącznie przez kabel. I oczywiście, żeby nie było za łatwo USB C. Nie jest to specjalny kłopot dla posiadaczy telefonów w Androidem. Nieco mniej proste jest w przypadku iPhone. Trzeba bowiem zaopatrzyć się drogą kupna w kabel ze złączami USB C – Lighting. Do tego – oryginalny, gdyż niektórych nieoryginalnych system nie obsłuży. Ja trafiłem na odpowiedni dopiero za czwartym razem…
Wnętrze, czyli przedział pasażerski bez zmian. Podszybie i deska wykonana z miękkiego plastiku. Część okładziny drzwi też. To, co pozostało twarde zrobiono z zaskakująco ładnego i przyjemnego w dotyku tworzywa. Wersja FR jest nieco bardziej dopieszczona. Głębsze, przypominające nieco kubełki fotele lepiej trzymają na boki. Do tego skórą obszyta kierownica i mieszek lewarka skrzyni DSG. Tam, gdzie się to tylko dało, mamy przyciągając wzrok czerwone stebnowania. Tym razem jednak lifting nie wpłynął na komfort podróżowania. Tak, jak było w Ibizie 2017 tak jest w Ibizie 2021.
Zmiany także w przedziale silnikowym. Po pierwsze, nie ma już diesla. Po wtóre, z 6 motorów benzynowych (5 o pojemności 1,0 i jeden 1,5) pozostało trzy jednostki litrowe i jedna czterocylindrowa o pojemności 1,5 litra. Ta właśnie dziarsko popycha do przodu model FR. I szczerze mówiąc, to najlepszy wybór do tego auta. 150 KM osiąganych przy 5000 obrotów i 250 Nm. dostępnych już od 1500 obrotów pozwala poczuć się prawie jak w hothatchu. Silnik naprawdę chętnie wkręca się w obroty. Nie jest przy tym głośny. Wiadomo, cztery cylindry pracują zdecydowanie kulturalniej niż trzy. Żadnych wibracji na kierownicy i sympatyczny odgłos pracy tak różny od „pralkowego” trzycylindrowca. Nie można mieć zastrzeżeń do temperamentu auta. Jak wspomniałem, Ibiza pozwala poczuć się prawie jak ostrym hatchbacku. Kluczem jest tu słowo prawie. A to prawie, to 214 km/h które udało się wycisnąć na prostej i poniżej 8 sekund do pierwszej „setki” (według producenta 8,2).
Temperament na szczęście nie odbija się jakoś negatywnie na apetycie hiszpańskiego samochodu. Według producenta średnie spalanie Ibizy FR to 6,2 litra na 100 km. Według nas, średnia to 6,7 litra. W cyklu miejskim średnie spalanie oscylowało w granicach 7 litrów a trasie, 6,0 – do 6,2. Naprawdę nieźle by nie powiedzieć, zaskakująco dobrze!
Ibiza prowadzi się tak jak… wygląda, czyli świetnie. Zawieszenie typowe dla grupy Volkswagena, czyli dość sztywne; nie jest jednak jakoś specjalnie meczące. Owszem, na poprzecznych garbach auto lubi podskoczyć, ale nie jest to szczególnie męczące. Za to w zakrętach Ibiza jedzie jak przyklejona. Na pewno spora w tym zasługa układu kierowniczego. Ten, pracuje lekko i jest bardzo precyzyjny. Powiem tak, ostatni raz tak dobrze jeździło mi się… Volkswagenem Taigo. Przypadek? Nie sądzę…
Ibiza to w mojej opinii jedno z najsympatyczniejszych aut miejskich. Wygląd, prowadzenie, spalanie. To wszystko są atuty hiszpańskiego hatchbacka. Jasne, że nie jest bez wad. Ale jest ich naprawdę niewiele. I nie pływają na ogólna ocenę samochodu. Tak, Ibiza me gusta…
Wady:
irytujące, jak w każdym aucie VAG serowanie systemem inforozrywki
niezbyt pojemny bagażnik
cena wersji FR
Zalety:
cała reszta…
Podstawowe parametry techniczne:
Długość: 4059 mm
Szerokość: 1780 mm
Wysokość: 1447 mm
Rozstaw osi: 2564 mm
Pojemność bagażnika: 355/1165
Parametry silnika i przeniesienie napędu:
Silnik: benzynowy 1498 cm3
Maksymalna moc: 150 KM/5000 obr.
Maksymalny moment obrotowy: 250 Nm./1500 obr.
Osiągi:
Prędkość maksymalna: 216 km/h
przyspieszanie 0-100 km/h: 8,2 s
Dwa łyki ekonomiki:
Deklarowane średnie spalanie: 6/2 litra /100 km
W teście: 6,6/7,0/6,2
Zbiornik paliwa: 40 l
Cena: od około 102 tys. złotych