Gospodarka Kryptowaluty Slajder 24 października 2025
Partnerstwo Polskiego Komitetu Olimpijskiego z giełdą kryptowalut Zonda miało być symbolem nowoczesności i otwarcia na nowe technologie. W praktyce stało się jednak jednym z najbardziej dyskutowanych i kontrowersyjnych sojuszy w polskim sporcie ostatnich lat. W tle — zaginiony współtwórca giełdy, niejasna przeszłość marki BitBay i prezes PKOl, który sam od miesięcy mierzy się z poważnymi zarzutami i kontrolami.
Od BitBay do Zondy — historia, która nie daje spokoju
Zonda, wcześniej znana jako BitBay, to marka, którą polski rynek kryptowalut zna doskonale. Powstała w 2014 roku w Katowicach i w krótkim czasie stała się największą giełdą kryptowalut w Europie Środkowo-Wschodniej. Jej założycielem był Sylwester Suszek, przedsiębiorca, który przez lata uchodził za „polskiego króla bitcoina”. W 2021 roku giełda zmieniła nazwę na Zonda po wejściu inwestora z USA, a później – już jako zondacrypto – przeniosła się na rynek regulowany, uzyskując licencje m.in. w Estonii i na Litwie.
Choć formalnie nowa Zonda miała symbolizować przejrzystość i profesjonalizację, jej przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Wokół dawnego BitBaya narosły kontrowersje dotyczące możliwego prania pieniędzy, powiązań z osobami o niejasnej reputacji oraz niejasności w relacjach z użytkownikami. W sieci do dziś można znaleźć setki wpisów o blokadach środków, długich procedurach AML czy sporach z klientami, którzy czuli się bezradni wobec decyzji giełdy.
Zaginiony założyciel i cień niewyjaśnionych pytań
W 2022 roku media obiegła informacja o zaginięciu Sylwestra Suszka. Były prezes BitBay wyszedł z domu i nie wrócił — do dziś nie odnaleziono ani jego, ani przekonującego wytłumaczenia, co się wydarzyło. Śledztwo trwa, ale w przestrzeni publicznej zaczęły krążyć różne teorie — od porwania po dobrowolne zniknięcie. Brak oficjalnych ustaleń tylko wzmocnił aurę tajemnicy wokół giełdy i jej historii.
Nowe władze Zondy odcinają się od przeszłości, podkreślając zgodność z regulacjami i przejrzystość. Jednak wizerunkowy cień przeszłości pozostaje, a historia założyciela – zaginionego wizjonera polskiego rynku krypto – sprawia, że marka nie może uciec od pytań, które wciąż budzą emocje.
Olimpijskie złoto czy reputacyjne ryzyko?
Kiedy Zonda została sponsorem generalnym PKOl, reakcja opinii publicznej była natychmiastowa. Dla części komentatorów – to krok w przyszłość, symbol cyfrowej transformacji sportu. Dla innych – desperacka próba łatania budżetu organizacji, która po odejściu wielkich sponsorów państwowych, takich jak Orlen czy Tauron, znalazła się w finansowych tarapatach.
Kontrowersje wzbudził nie tylko sam partner, ale też forma współpracy. Zapowiedzi bonusów i tokenów „za medale” wśród sportowców wywołały dyskusję, czy łącząc sport z inwestowaniem w kryptowaluty, PKOl nie ryzykuje utraty wizerunku instytucji zaufania publicznego. Krytycy podkreślają, że świat krypto wciąż jest słabo uregulowany i pełen spekulacji, co nie przystaje do olimpijskiego etosu czystości i uczciwej rywalizacji.
Prezes pod ostrzałem i cień podejrzeń
Na to wszystko nakłada się sytuacja samego PKOl. Prezes Radosław Piesiewicz od miesięcy znajduje się w centrum medialnej burzy. Po serii odejść kluczowych sponsorów organizację objęły kontrole NIK, a następnie prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie możliwych nieprawidłowości finansowych. Piesiewicz odpiera zarzuty, mówiąc o „polowaniu na czarownice”, ale jego pozycja jest coraz bardziej chwiejna.
W takiej atmosferze ogłoszenie współpracy z giełdą kryptowalutową – firmą o niejednoznacznym wizerunku i z tragiczną historią w tle – stało się punktem zapalnym. Dla części opinii publicznej Zonda stała się symbolem problemu głębszego niż tylko brak sponsorów – znakiem chaosu, wizerunkowego zmęczenia i braku transparentności w polskim sporcie.
Symbol nowoczesności czy symptom kryzysu?
Sponsoring Zondy mógł być dla PKOl okazją do wizerunkowego odbicia – próbą pokazania, że organizacja idzie z duchem czasu. Zamiast tego stał się testem wiarygodności. Bo choć rynek kryptowalut jest częścią współczesnego świata finansów, jego reputacja, zwłaszcza w Polsce, wciąż balansuje między innowacją a ryzykiem.
Historia Sylwestra Suszka, przeszłość BitBaya i dzisiejsze napięcia wokół PKOl tworzą razem opowieść, która bardziej przypomina scenariusz thrillera niż komunikat sponsora olimpijskiego. Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi, brzmi: czy wizerunek Zondy uniesie olimpijski ciężar, czy raczej to PKOl zapłaci reputacyjną cenę za ten cyfrowy eksperyment?
fot: PKOL
