AutoMoto 26 czerwca 2022
Rebadging ma się w motoryzacji całkiem dobrze. Po Dacii, która ostatecznie stała się Renaultem, Nissanem i Mercedesem przyszedł czas na Volkswagena, który nagle został…, Fordem. Tourneo, to pierwsze wspólne dzieło obu koncernów. Wkrótce, poznamy następne. Póki co, byliśmy na premierze Forda Tourneo Connect. I jakoś specjalnie nie jesteśmy zaskoczenie. Ford, w jakichś 70% wygląda jak Volkswagen. Jeździ jak Volkswagen, ale…, jest Fordem.
Tak, Tourneo to zmodyfikowany kombivan Volkswagena. Modyfikacje dotyczą głownie przodu. Atrapa i linia świateł nawiązuje do nowej linii modelowej amerykańskiego koncernu. Profil i tył, także VW. Wymieniono jedynie wkłady tylnych lamp. Wnętrze, to także Caddy. Ford nie zdecydował się nawet na zaimplementowanie swojego systemu inforozrywki SYNC. Ten, który obsługuje auto to infotainment Volkswagena z nakładką w przypominającą SYNC. Wszystkie wersje wyposażono w duży ekran dotykowy o przekątnej 8,25 cala. Za dopłatą dostępny jest też wyświetlacz 10-calowy. Można również dopłacić do wyświetlacza cyfrowych zegarów o przekątnej 10,25 cala. Za to w odróżnieniu od Volkswagena w Fordzie postanowili pozostawić cześć sterowania w postaci fizycznej, czyli przycisków i potencjometrów. I to jest olbrzymi atut Tourneo Connect.
Nowy Tourneo Connect zapewnia miejsce dla siedmiu osób. I to bez względu, na rozstaw osi. A dodam, że jest ich dwa. Gdy drugi i trzeci rząd siedzeń nie są używane, można je złożyć, pochylić lub wymontować. W ten sposób uzyskujemy dodatkową przestrzeń bagażową. Poza tym przednie siedzenie pasażera składa się na płasko. Co umożliwiając przewóz w pojeździe przedmiotów o długości bez mała 3 metrów. Dostęp do przestrzeni bagażowej ułatwiają duże przesuwne drzwi boczne po obu stronach auta. Po wyjęciu drugiego i trzeciego rzędu siedzeń Tourneo Connect oferuje przestrzeń ładunkową o objętości 3100 litrów w modelach z większym rozstawem lub 2600 w modelach z krótszym rozstawem.
Gama silnikowa obejmuje jednostki Volkswagena które jednak zyskały fordowskie nazwy EcoBoost czy EcoBlue. Jednostka benzynowa to motor o pojemności 1.5 o mocy 114 KM i 220 Nm. momentu. Diesle, to kolejno 2.0 EcoBlue o mocy 102 KM i 280 Nm. momentu i kolejny dwulitrowy EcoBlue o mocy 122 KM i 320 Nm. momentu. Wszystkie modele standardowo są wyposażone sześciobiegową manualną skrzynię biegów, ale poza 102-konnym dieslem i autem 4×4 dostępna jest też siedmiobiegowa, automatyczna przekładnia PowerShift.
Do pierwszej jazdy otrzymaliśmy auto z dwulitrowym, 122 konnym dieslem i skrzynia automatyczną. I…, nie mamy zastrzeżeń. Auto prowadzi się dobrze. Jest dostatecznie sztywne a na przyspieszenie też nie można narzekać. Spalanie, w zależności od prędkości i stylu jazdy to od 6,6 do około 10 na autostradzie i przy nieco absurdalnej prędkości. Nieco gorzej jechało się autem z motorem benzynowym. Tu, we znaki daje się brak momentu. Auto wprawdzie przyspiesza, ale robi to ze sporym ociąganiem. Tu, spalanie w trasie jest zdecydowanie wyższe niż w przypadku diesla. Wydaje się, że auto ma tendencje do pochylania się w ostrzejszych zakrętach.
Auto z dieslem jest za to nico głośniejsze. W Tourneo z jednostka benzynową słychać bardziej szum wiatru na sporych lusterkach niż prace jednostki czy zawieszenia. W przypadku diesla, nie ma wprawdzie jakiejś kakofonii dźwięków, ale silnik słychać w kabinie i już…
Nowy Tourneo Connect właśnie pojawia się w salonach Forda. Cena pojazdu rusza z poziomu 123 tys. złotych.