AutoMoto 1 lutego 2025
Właśnie skończył 60 lat! Ale nie wygląda i nie zachowuje się jak szacowny jubilat. 60 lat temu Ford zadedykował go baby boomers. Szczególnie tym, którym jakby mniej powiodło się w biznesie. Bo tak naprawdę, był odpowiedzią Forda na konkurencyjnego Chevroleta Corvette. Ten kosztował prawie dwa razy więcej…
VII generacja Forda Mustanga przeszła lifting. Dodam, głęboki. Może nawet rewolucyjny. Zmiany stylistyczne sprawiły, że dla wielu jest to zupełnie nowe auto. Ale zapewniam was nie tylko design auta się zmienił. Na pewno inżynierowie i styliści Forda poszli z duchem czasu. To widać z przodu auta. Grill, który przed liftingiem miał budzić skojarzenia a maską Lorda Vadera, teraz przypomina przymrużone oczy jakiegoś drapieżnika. I to chyba nie jest przypadkowe skojarzenie. A grill nie wygląda już jak napompowane botoksem usta. Także, skrywająca 5 litrowe V8 maska zyskała ciekawe przetłoczenia i dodatkowy wlot powietrza. Bez względu na to, czy jest potrzebny czy nie dodaje autu więcej sportowego wyglądu. Z profilu i tyłu zmian stylistycznych nie było. Auto w zasadzie wygląda jak przed liftem. Za to w kokpicie…
… za to w kokpicie mamy mokry sen fana tabletów. Deska wygląda jak panel sterowania w Airbusie. Dwa wyświetlacze o wymiarach 13,2 i 12,4 to centrum wszystkiego w Mustangu. Z tym, że to nie moje klimaty. Powiem tak: kilkadziesiąt cali wyświetlacza wygląda jak telewizor tuż za kierownicą. I nie bardzo pasuje mi do charakteru Mustanga. O ile takie rozwiązanie jest zrozumiałe w przypadku Tesli, to w sportowym aucie mnie razi by nie powiedzieć irytuje. Nie żeby coś nie działało. Działa i to nieźle. Tylko… nie wygląda. Nie wiem, może jestem za stary na taką nowoczesność? Skonstatuje to tak: zaglądałem też do wnętrza Corvette. I…, też mi się nie podobało. Chyba „tabletoza” zaatakowała stylistów od wnętrz aut w USA?!
Na szczęście tylko to nie wywołało mojego entuzjazmu w nowym Mustangu. Kokpit po metamorfozie to wygodniejsze fotele z lepszym trzymaniem bocznym i chyba inaczej osadzone na podłodze. Bo z kabiny nawet ponad 60 letnia pokraka z uszkodzonym kręgosłupem wysiada bez problemów! Powiem więcej: wsiada zresztą też!! Jestem bardziej niż pewny, że z Toyoty GT 86 czy z Hondy Civic wychodziło mi się znacznie gorzej! Oczywiście, nie dotyczy to miejsc pasażerskich z II rzędu. Siedzi się na nich nawet wygodnie. Za to wejść i wyjść to koszmar. Ale nie oszukujmy się, nikt nie kupuje Mustanga, żeby wozić nim 4-osobową rodzinę.
W kabinie pojawił się hamulec ręczny, który wygląda jak klasyczny. Tak naprawdę, tylko wygląda klasycznie jest bowiem elektryczny. Co w nim nadzwyczajnego? Otóż otrzymał funkcję ułatwiającą jazdę w uślizgu znaczy drift. Włącza się go, pociągając dźwignię do góry, a wyłącza, wciskając w dół. I super, bo takie detale choć trochę przywracają wiarę, że z motoryzacją jeszcze nie jest tak całkiem źle…
Pod maską na rynku polskim tylko jeden motor: V8 Coyotte. W tym przypadku (Mustang GT) o mocy 446 KM i 540 Nm. Momentu obrotowego. Taki duet wsparty skrzynią automatyczną daje w sumie 250 km/h i przyspieszenie w granicach 4,8 – 5,2 sekundy. Auto nie ma więc kłopotów z przyspieszaniem. Nie ma ich też z zatrzymaniem. Mustang skarcony hamulcem staje omalże w miejscu. Dbają o to sześciotłoczkowe zaciski Brembo (z przodu).
Spalanie? Jazda dragami krajowymi i delikatne traktowanie pedału gazu to nawet 9-10 litrów. Kiedy zabawimy się pedałem gazu jest 12-14 l/100 km. W sumie, niewiele więcej niż ambitnie zakładał producent. Dynamiczna jazda to już minimum 18 litrów a i 20 na wyświetlaczu nie jest rzadkością. Kiedy jednak chcemy nieco bardziej sportowo z wykorzystaniem większości dostępnych koników i niutków, to 25-30 jest standardem. Ergo, zbiornik opróżnimy po około 200 kilometrach. Spodziewaliście się innych danych? Na pewno nie…
Auto „na in plus” zaskoczyło mnie lekkością prowadzenia. Jasne, czuć, że jest duże, ale nadspodziewanie dobrze prowadzi się po krętym. A dzięki mechanizmowi rożnicowemu Torsen nie ma problemu z gwałtownymi zmianami kierunku jazdy. Choć zabrzmi to dziwnie układ kierowniczy stał się jeszcze bardziej bezpośredni. Zapewnia idealne „czucie” auta w każdym zakręcie…
Testowe auto miało wyposażono w opcjonalne zawieszenie. Coś, co nazywa się system sterowania tłumieniem MagneRide. Na czym polega jego działanie? W największym skrócie układ stale monitoruje pracę zawieszenia i w razie potrzeby zmienia ustawienia amortyzatorów. W sumie, nie jest to tak skomplikowane, jak brzmi a najważniejsze jest to, że działa. Dzięki MagnaRide Mustang GT naprawdę może być autem na co dzień. Jazda naprawdę nie męczy.
Przez 60 Ford Mustang przeszedł a właściwie przejechał z przyjemnym bulgotem V8 daleką drogę. Od auta, które genialnie jechało na prostej tylko, nijak skręcać nie chciało do nomen omen powszechnie dostępnego superauta. W zasadzie, w swojej klasie nie ma konkurencji. Nie, nie z racji prowadzenia, choć tu też jest bardzo dobrze. Tylko prawie 450 konne auto z tylnym napędem i V8 pod długą maską za „circa około about” 340 tysięcy, to okazja! A najbliższa konkurencja cenowo jest bardzo daleko…
Zalety
Wygląd
Trakcja
Fun z jazdy
Wady
Subiektywnie: tabletoza
Podstawowe dane techniczne:
Długość: 4811 mm
Szerokość: 1916 mm
Wysokość: 1391 mm
Rozstaw osi: 2718 mm
Bagażnik: 381 l
Parametry silnika i układu przeniesienie napędu:
Silnik: benzynowy wsparty turbiną 5038 cm3
Moc: 446 KM
Moment obrotowy: 540 Nm.
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Przyspiesz nie 0-100 km/h: około 5 s
Napęd: tył
Skrzynia biegów: A/T
Dwa łyki ekonomiki:
Deklarowane spalanie średnie: 12,0 l
Średnia spalanie w teście: 16,0 l
Zbiornik paliwa: 61 l