AutoMoto 13 stycznia 2021
Włosi nieco spóźnili się z elektryfikacją gamy modelowej. Za to szybko nadrabiają stracony czas. Koncern zdecydowanie wchodzi w elektromobilność. Jako intermezzo, pojawiły się tak zwane miękkie hybrydy.
Pisaliśmy już o Fiacie 500 uzbrojonym w układ mikrohybrydowy. Dziś, w podobnej konfiguracji, choć w zupełnie innym anturażu – Fiat Panda. Pierwsza, bardzo kanciasta generacja auta debiutowała ponad 40 lat temu. W 2003 pojawiła się Panda vol. II. Jej produkcję Fiat ulokował w Tychach. Debiut III generacji, w 2011, nie był szczęśliwy dla tyskich zakładów. Wytwarzanie auta przeniesiono do Włoch. Od 2011 samochód praktycznie się nie zmienił. W przypadku I liftingu (2016), clou zmian stanowił interior. Włosi postanowili polepszyć jakości materiałów we wnętrzu. Zmienił się też wygląd deski rozdzielczej. To, co najważniejsze, to nowy system multimedialny U-connect. Nowy infotainment umożliwił komunikację ze smartfonem która może odbywać się via Bluetooth lub złącze USB. Na kolejną zmianę producent kazał czekać 2 lata. W 2018 roku zadebiutowała wersja City Cross w oparciu o którą stworzono Pandę Mild hybrid Tym razem, popracowano nad eksterierem. Dzieki plastikowym nakładkom i kilku stylistycznym smaczkom miejska Panda zmieniła się w miejską… terenówkę. A w 2020, w terenówkę proekologiczną…
Eko Panda to nie tylko wymóg rynku i eurokomisarzy odpowiedzialnych za ekologię. Po zakończeniu produkcji Pandy z motorem diesla, Włosi musieli dać coś w zamian. Stąd pomysł na hybrydę. Miękką hybrydę – dodam. Jej działanie opiera się wsparciu silnika termicznego wtedy, kiedy brakuje mocy albo do jego ponownego uruchomienia. W szczegółach – układ jest zamontowany na silniku. Obsługuje go pasek. System pozwala na odzyskanie energii podczas hamowania i zwalniania i przechowywanie jej w akumulatorze litowym o pojemności 11 Ah. Odzyskana energia, jak wspominałem, jest wykorzystywana do ponownego uruchomienia silnika w trybie Stop&Start. Wspomagania go także podczas przyspieszania. Technologia zastosowana przez Fiata pozwala na wyłączenie silnika spalinowego przy prędkości poniżej 30 km/h. Wystarczy zmiana biegu na neutralny. W tym trybie akumulator litowy zasila wszystkie funkcje pojazdu.
W teorii, proste. W praktyce…. Technologia zastosowana przez producneta wymaga zmiany przyzwyczajeń. A w zasadzie, jednego: hamowania silnikiem! Tu nic na tym nie zyskujemy! Zamiast puszczać nogę z gazu, trzeba pamiętać o wrzucaniu na luz i spokojnym wytracaniu prędkości. Tylko wtedy układy elektroniczne wyłączą silnik spalinowy. System, poprzez komputer pokładowy poinformuje nas, kiedy możemy to zrobić. W odpowiednim czasie dostaniemy też odpowiednią informację, który bieg wrzucić, żeby kontynuować normalną jazdę. Proste? Otóż… nie bardzo. Wpajane przez lata przyzwyczajenia bardzo trudno zmienić. Ale nie dlatego o tym wspominam. Tylko tak używając auta uzyskamy sugerowany przez producneta wynik, czyli około 4 litrów na 100 km średnio. Oczywiście w ruchu miejskim. Na trasie, Panda radzi sobie nieźle pod warunkiem, że nie nadużywamy pedału gazu. Na drodze ekspresowej jeśli nie przekraczamy 110 km/h auto zasysa w miarę rozsądne 6,6 litra. Ale, kiedy jechaliśmy 120 km/h – już ponad 7,5. Zresztą i na szczęście ani przyspieszenie (14,7 do 100 km/h) ani prędkość maksymalna (155 km/h) do szaleństw za kółkiem Pandy City Cross nie zachęcają.
Ponieważ Panda III generacji jest niższa, szersza i dłuższa niż produkowana niegdyś w Polsce, gwarantuje nieco lepszy komfort przemieszczania się. Oczywiście, najlepiej jest z przodu. Fotele (dodam, pokryte materiałem z ekologicznej przędzy odzyskanej dzięki recyklingowi) mają bardzo dobre trzymanie boczne. Krótko mówiąc są wygodne. Na tylnej kanapie już tak wygodnie nie jest. Ta, ma nieco za krótkie siedzisko. Do tego przestrzeni z tyłu jest tyle, ile w małym aucie być może. Jeśli kierowca jest wysoki, pasażer nogi powinien… zostawić w domu. Że jest bagażnik? No jest. Ale 225 litrów wystarczy na kilka siatek z zakupami. Jeśli chcemy przewieźć coś więcej, to tylko w konfiguracji 2-osobowej. Wtedy przestrzeń bagażowa to całkiem rozsądne 870 litrów.
Do prowadzenia auta nie mam zastrzeżeń. Ważące niewiele ponad tonę, wsparte na Macphersonie i belce skrętnej, posłusznie reaguje na polecenia kierowcy. A że trudno nią szaleć, to i trudno wytrącić Pandę City Cross z równowagi. Układ kierowniczy, dość precyzyjny. Dobrze przekazuje niezbędne informacje kierowcy. Niższe w porównaniu z poprzedniczką nadwozie nie wychyla się w zakrętach. Nawet tych ostrzej zebranych. W sumie, nie ma powodu do narzekań.
Mikrohybrydowa Panda City Cross jest naprawdę city. Auto jest świetne do podróży w teren. Oczywiście, teren miejski! Wygląda doskonale. A kiedy już wyplenimy stare przyzwyczajenia, pojedziemy prawie na kropelce. Warto skonstatować (co u Fiata nie jest oczywistą oczywistością), że jest jednym z najrozsądniej wycenionych aut w segmencie.
Zalety:
– wygląd
– spalanie
Wady:
– mikro bagażnik
– krótkie siedzisko kanapy
Dane techniczne:
Wymiary (D/S/W/Ro): 3705/1662/1635/2300
Bagażnik: 225/870 l
Jednostka napędowa: silnik benzynowy wsparty układem mikrohybrydowym
Skrzynia biegów: manualna
Pojemność silnika: 999 cm3
Moc/moment obrotowy: 70 KM przy 5000 obrotów/92 Nm. przy 3500 obr.
Rodzaj napędu: przedni
Pojemność zbiornika paliwa: 32l
Sugerowane średnie zużycie paliwa: 4.0 litra
Osiągi: 155 km/h
Przyspieszenie: 14,7 s
Cena: od 55,2 tys. złotych