AutoMoto 21 czerwca 2025
Ktoś przytomny w koncernie Stellantis zauważył, że gama Fiata jakoś tak bardzo się skurczyła. I poza hybrydowym Fiatem 600 cała reszta to w zasadzie odgrzewane kotlety. Jako że Włosi od kilku lat z powodzeniem wracają do historycznych nazw, ktoś przytomnie doszedł do wniosku, że warto by może od nowa stworzyć Pandę. Ale taką, która nawiązuje do stylówki tego auta z lat 80.?
I tu pierwsze a propos. Nowa Panda nie jest kontynuatorem obecnej, mniej lub bardziej udanej Pandy, czyli małego auta segmentu B. Nowa to coś, co łączy model aktualny z tym z lat 80. ale określa je na nowo. A nawiązując stylistycznie do poprzednich generacji, oferuje ciekawy wygląd. Wystarczy spojrzeć. W TEJ Pandzie nie ma nic z modelu nadal produkowanego za to odnajdujemy aż nadto nieco nostalgicznych odniesień do historii. Na zewnątrz to urocze kanty, ostrzejsze przetłoczenia. Kokpit, choć na wskroś nowoczesny też mocno nawiązuje „ciałem duchem” do historycznego antenata. Tak, to auto wypada bardzo obiecująco. Pod względem stylistyki, ale i praktyczności.
Wnętrze bardzo zaskoczyło. Po pierwsze, plastiki. Nie są smutnoszare, twarde i nieprzyjemne. Może dlatego, że uzupełniają je ciekawe materiały z recyklingu przypominające organoleptycznie modny dziś bambus. Po wtóre, sam kokpit poskładano (jak wspominałem) w stylu historycznej Pandy. Do tego zrobiono to tak, że „Stellantisowość” nie rzuca się w oczy. Jest retro, ale nie anachronicznie. Wręcz kolorowo i ciekawie. Wszystko czego użyto do poskładania wnętrza jest znana z innych aut koncernu, ale ułożono te puzzle tak zmyślnie, że w zbyt wiele wspominanej Stellantisowości w zasadzie nie widać.
Pod względem pakowności auto to coś pomiędzy segmentem B i C. Przestrzeni we wnętrzu nie brakuje. Zarówno z przodu jak i z tyłu. Grande Panda pod tym względem jest na wyraz Grande. Cztery osoby a awaryjnie 5 zmieszczą się w kokpicie spokojnie. Ich bagaż też. W wersji spalinowej (hybrydowej) bagażnik mierzy bowiem 412 litrów. Panda elektryczna jest nieco mniej pakowana i zapewni 360 litrów przestrzeni na bagaż.
No właśnie, dwie wersje napędowe to pokłosie kryzysu elektromobilności. W Fiacie zauważyli, że elektryczne „500” sprzedaje się marnie. Dlatego właśnie wraca na rynek w wersji termicznej. Grande Panda zadebiutowała od razu jako elektryk i hybryda. I jako pierwszy Fiat bazuje na nowej platformie koncernu Stellantis Smart Car Platform. Ta pozwala wykorzystywać zarówno napęd spalinowy jak i elektryczny.
Na początek słów kilka o wersji elektrycznej. Fiat przewidział dla niej 113-konny silnik i akumulator o pojemności 44 kWh. Auto może się ładować z mocą do 100 kWh. Według WLTP ma mieć zasięg około 320 km. Według mnie, po krótkiej jeździe testowej raczej 280. Niestety, nie wiem jakie zużycie ma nowa Grande Panda. Zabrakło bowiem takiej funkcji jak chwilowe zużycie energii w menu infotainmentu auta.
Pandę spalinową porusza znany niegdyś jako PureTech silnik 1,2 TGen3 o mocy 100 KM wsparty 28 KM z jednostki elektrycznej (akumulator trakcyjny około 0,9 kWh) co w sumie daje moc systemową na poziomie 110 KM. Auto, co po krótkiej jeździe testowej udało mi się ustalić nader chętnie z tego silnika korzysta. I powiem tak: hybrydowa Grande Panda powinna być sukcesem rynkowym. Bo nie dosyć, że jest funkcjonalna a jej wygląd budzi emocje, to jeszcze całkiem oszczędnie obchodzi się z akumulatorem trakcyjnym i zbiornikiem paliwa. Tak, auto jest awangardowe. Ale też praktyczne. I w odróżnieniu od wersji BEV nadaje się nie tylko do miasta lub krótkie trasy.
Czy to jednak będzie sukces rynkowy? Mam nadziej, że tak. Wygląd, sporo smaczków pozastylistycznych i odrobiona dezynwoltury to niewątpliwe atuty. No bo jeśli nie Grande panda to co? Póki co samochody w wersjach hybrydowej i elektrycznej trafiają właśnie do salonów. Cena Grande Pandy (hybrydowej) staruje od 79,9 tys. a BEV od 110 tys. złotych.