AutoMoto 5 listopada 2020
Pierwszy SUV w ofercie Alfy Romeo zadebiutował 2016 roku. Na początku 2017, oficjalnie trafił na salony. Dzieło włoskich stylistów, pomimo czterech lat od premiery wciąż prezentuje się doskonale. Jednak, czas robi swoje. Technicznie, Stelvio zaczęło odstawać od konkurencji. W związku z tym w FCA zadecydowali poddać pojazd delikatnemu liftingowi.
Co można powiedzieć o zmianach w wyglądzie? Chyba… były. Ale, niespecjalnie rzucają się w oczy. W zasadzie, ograniczyły się do felg, które otrzymały nowe wzory. Poza tym samochód dostał kilka nowych kolorów nadwozia. Dla jednych tylko. Dla innych, aż! Ale przecież perfekcji poprawiać nie potrzeba…
Skoro zmian w eksterierze nie było, to gdzie były? Producent twierdzi, że poprawił komfort akustyczny. Przed liftingiem Stelvio było bardzo głośne. Włosi wysłuchali utyskiwań głuchnących właścicieli a ich opnie wzięli sobie do serca. Efekt, to kilka decybeli mniej. W kokpicie jest ciszej. Ale, nie na tyle żeby wystawić inżynierom rezydującym przy Corso Giovanni Agnelli ocenę celującą. Wprawdzie szum opływającego seksowne kształty Stelvio wiatru są mniej intensywne, ale klekotanie diesla, jak najbardziej słychać. Nie jest to odgłos dominujący, ale potrafi być irytujący. Poza tym, konkurencja, przynajmniej w temacie akustyki – jest wyraźnie lepsza.
Modyfikacje w kokpicie trudno nazwać głębokimi. Ale, na pewno zmiany były istotne. Stelvio zyskało nową konsolę środkową i kierownicę. Nowy jest też wyświetlacz, który przy okazji zyskał na jakości. Obraz który wyświetla, jest wyraźniejszy i ostrzejszy. Do pokładowego Wi-Fi można teraz podłączyć aż 8 urządzeń. Nowością jest współpraca ze specjalną aplikacją na smartfony, z której do pokładowej nawigacji możemy przesłać informacje o naszym miejscu docelowym. Lewarek skrzyni biegów zyskał po obszyciu skórą w miejsce tandetnego plastiku. Warto docenić fakt, że schowki w konsoli środowej pojawiły się (wreszcie) w miejscach logicznych. Czego zabrakło? Tylko ładniejszych i lepszych jakościowo okładzin dolnej części kokpitu. Wszak Alfa, to segment premium i przysłowiowe podcieranie szkłem d…y nie uchodzi.
Największa zmiana to całkowicie nowy, stworzony od podstaw system multimedialny. Co ważne, zyskał funkcję przekazywania na bieżąco informacji o ruchu drogowym i fotoradarach. Na pokładzie pojawiły się niedostępne do tej pory układy aktywnie wspomagające kierowcę w czasie jazdy. Choćby system informacji o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, który sam skoryguje tor jazdy. Układ rozpoznawania zmęczenia kierowcy. Asystenci jazdy w korku i na autostradzie. Oba układy spięte z radarem – działają bez zarzutu. Nieco problemów miałem z systemem utrzymania auta w pasie ruchu. Tylko bardzo wyraźne linie są dla kamer rozpoznawalne. Tu, gdzie warunki klimatyczne nieco linie przytarły, układ potrafi się pomylić. Niemniej, od teraz Stelvio możemy zaliczyć do pojazdów o drugim stopniu autonomii. Pojemność kokpitu i bagażnika pozostała bez zmian. Dlatego, tym razem ograniczymy się do konstatacji, że jest obszernie i wygodnie. A i bagaży możemy zabrać całkiem sporo.
Gama silnikowa „nowej” Alfy jest nieco uboższa. Zniknął niestety 510 konny motor benzynowy z modelu QV. Pozostały trzy benzyniaki i trzy diesle. Dodam, że motory diesla choć, tak jak u poprzednika 2,2 litrowe, to konstrukcje nowe! W testowym Stelvio pracował najmocniejszy z nich o mocy 210 KM i 470 Nm. momentu obrotowego. Napęd, na cztery koła (wersja Q4) przekazywała skrzynia automatyczna o 8 przełożeniach. O działaniu tego tandemu możemy powiedzieć, że jest bliski perfekcji. Prędkość maksymalna włoskiego SUV-a to 215 km/h a pierwsza „setka” pojawia się na liczniku po 6,6 sekundach. Prawdziwa „klekocąca” rakieta. Szokiem jest zapotrzebowanie motoru na olej napedowy. Producent podaje, że w cyklu miejskim Stelvio zasysa na każde 100 kilometrów 6,4 litra, w trasie 5,0 a średnio – 5,6. W naszym teście prawie 1700 kilogramowy pojazd pobierał w cyklu miejskim poniżej 7 litrów, w trasie niewiele ponad 6 a średnio – 6,6 litra!
Zawieszenie postało bez zmian. Płyta Giorgio, na której auto posadowiono (pierwotnie przeznaczona dla Giulii) sprawdza się rewelacyjnie. A to oznacza, że jazda włoskim SUV-em jest czystą przyjemnością. Chroni nas nie tylko lepiej wyciszona karoseria ale też działający perfekcyjnie i cicho układ tłumienia. Zawieszenie też bardzo skutecznie wspiera kierowcę. W zakrętach, nawet kiedy przesadzimy z prędkością – ciężko wyprowadzić Stelvio „z równowagi”.
Alefa Romo to jedyna marka, której wybaczamy wpadki jakościowe, kiepską elektronikę, rdzawe wykwity pojawiające się tu i ówdzie. Włoski producent jako jedyny może sobie pozwolić na wcale nielekką dezynwolturę. Owszem, Alfa służy do jeżdżenia ale głównie do wyglądania. Tak jest i już. W moim prywatnym rankingu 10 najpiękniejszych aut są aż trzy Alfy. I wiem, że nie tylko ja tak mam. A Stelvio? To obok Giulii chlubny wyjątek w historii firmy. Uroda nadąża za jakością. A więc, chwilo trwaj…
Zalety
– wygląd
– cena
– fenomenalny silnik diesla
Wady
– plastiki poniżej linii wzorku
– średni (nadal) komfort akustyczny
Podstawowe dane techniczne
Wymiary (długość/szerokość/wysokość/rozstaw osi): 4687/1903/1671/2818
Silnik: turbodiesel
Moc maksymalna: 210 KM (3750 obrotów)
Maksymalny moment obrotowy: 470 Nm. (1750 obrotów)
Napęd: Q4 (AWD)
Skrzynia: automatyczna, 8 przełożeń
Osiągi (0-100 km/h): 6,6 s
Prędkość maksymalna: 215 km/h
Deklarowane zużycie paliwa (miasto/trasa/średnio): 6,4/5,0/5,6
Zużycie paliwa w teście: 7,0/6,1/6,6
Pojemność zbiornika paliwa: 58l
Pojemność bagażnika: 525/1600
Cena: od 160 tys. złotych